Translations in context of "Musi trafić do szpitala" in Polish-English from Reverso Context: Musi trafić do szpitala i to szybko. Translation Context Grammar Check Synonyms Conjugation Conjugation Documents Dictionary Collaborative Dictionary Grammar Expressio Reverso Corporate
Wtedy pobiegnij szybko do toalety i udaj wymioty. krok 10 Pokaż oznaki poprawy Twojego zdrowia. Jeśli zostałeś w domu, połóż się i stopniowo pokazuj, że czujesz się lepiej. Niektórzy rodzice mogą chcieć sprawdzić czy nie udajesz, wrócą do domu 10 minut po jego opuszczeniu pod pretekstem, że czegoś zapomnieli.
Co zrobić żeby trafić do szpitala? 2009-11-11 13:13:26 Co zrobić by do szpitala trafić .? 2011-05-02 21:40:28 Co zrobić by trafić do szpitala .? 2011-04-10 16:03:37
Mgr Bożena Waluś Psychologia , Gliwice. 94 poziom zaufania. Witam, jeśli przejawia Pani zaburzenia suicydalne (myśli i tendencje samobójcze), w takim przypadku, kiedy nie ma Pani wsparcia w rodzinie, zalecana jest hospitalizacja oraz dalsze leczenie - kompleksowe, farmakoterapia i psychoterapia w Poradni (NFZ).
Kiedy zawsze jedziemy do szpitala. W przypadku gdy Twoje dziecko rusza się w brzuchu zdecydowanie więcej i bardziej gwałtownie niż zwykle lub zdecydowanie mniej. W takim przypadku radzę przejechać się do szpitala i sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Do szpitala jedziemy też zawsze jeśli kolor wód, które odeszły jest
Młoda mieszkanka powiatu limanowskiego zatruła się i musiała szybko trafić do szpitala pod opiekę lekarzy. Jej stan musiał być bardzo poważny skoro załoga pogotowia ratunkowego wezwała śmigłowiec ratowniczy. Latająca karetka przetransportowała 18-latkę do szpitala.
Raz w roku sędzia przeprowadza kompleksową kontrolę szpitala psychiatrycznego. W kolejnych odcinkach #25BlaskówPsychiatrii wejdziemy do wnętrz oddziału psychiatrycznego. Jak wygląda rzeczywistość za zamkniętymi drzwiami szpitala psychiatrycznego – o tym już niebawem na naszej stronie internetowej.
Sprawca Zbysław C. trafił do szpitala na obserwację i jak się okazało, w przeszłości leczył się neurologicznie. która wkrótce ma trafić do poznańskiej prokuratury. Jeśli lekarze
Anna Tłustochowicz: Problem, na który często skarżą się pacjenci, to trudności w dostępie do dokumentacji medycznej. Rafał Janiszewski: To prawda. Dostęp do dokumentacji medycznej nastręcza pacjentom sporo problemów, a te problemy wynikają, po pierwsze z trudności organizacyjnych danego szpitala czy przychodni, ale po drugie - z niewiedzy samych pacjentów.
Warunki bardzo dobre. Opieka po operacji super, pomoc w pierwszych krokach po zabiegu oraz wsparcie psychiczne a także uśmiechnięty personel sprawił że szybko pacjent dochodzi do siebie. Ordynator ginekologii jest człowiekiem z prawdziwego powołania, jak również cały personel tego oddziału. Nie mogłam lepiej trafić. Dziękuję.
RvHd3n. Poradnik dla pacjenta. Na początek SOR… Szpitalny Oddział Ratunkowy 1) Kolory. W chaosie wojny, w natłoku pacjentów zwożonych z linii frontu personel szpitali polowych musi szybko decydować kogo się jeszcze da uratować, kogo nie, kto może czekać, a kto musi natychmiast trafić na stół operacyjny. Na SORze zamiast numerków oznaczony zostaniesz kolorem. Ten system wywodzi się z medycyny pola walki. Jak widzisz na SORze trwa “wojna” a ty będziesz jej elementem. ps. Najkrócej czekają czerwoni – ale oni w większości już nie są tego świadomi. 2) CZAS. W szpitalu czas płynie inaczej, zwalnia, zatrzymuje się, przyśpiesza, ale wyłącznie gdy robi się gorąco. Ktoś umiera, ktoś krwawi, ktoś nietrzeźwy przywieziony przez policję wymiotuje na podłogę, komuś puszczają nerwy, ktoś płacze… W zależności od tego jak zostałeś “pokolorowany” – siedzisz i czekasz na swoją kolej. Kolej w której ktoś się Tobą zajmie zależy nie od tego kiedy przyszedłeś, ale od oceny twojego stanu zdrowia (patrz pkt. 1). 3) Nigdy nie idź sam! Weź ze sobą osobę, która nie boi się ludzi, która nie boi się pytać, która nie ufa i nie jest naiwna. Nie ufajcie do końca – nigdy nie wiecie na kogo traficie. A bywa różnie… Każą ci chorego zostawić za drzwiami? Zastanów się czy jest to konieczne. “Siedzisz tam za tymi magicznymi drzwiami, myślisz że skoro osoba tam trafiła to już jest pod dobrą opieką, a może się okazać, że to nieprawda bo za drzwiami jest kolejna poczekalnia – gdzie bliski przez następne godziny będzie czekał na swoją kolej.” Druga osoba TO PODSTAWA! 4) Badanie i badania. Pierwsze badanie. Od niego wiele zależy. Musisz być konkretny i rzeczowy. Mów wszystko co cie niepokoi, co boli, czego się boisz. Jeśli nie chcesz zostać w szpitalu, a przyszedłeś tylko po poradę to pomyliłeś miejsca, w takim przypadku lepsza będzie nocna i świąteczna pomoc, a nie SOR. Jeśli zostałeś wysłany na badania, wynik będzie za 5 min. lub 5 godz. Zależy to od tego jakie badanie ci zlecono, czy potrzebny jest opis lekarza specjalisty, jaki jesteś kolor, czy trafiłeś w weekend, o której godzinie, czy badanie jest na SOR czy poza oddziałem… Warto zapytać ile to może potrwać bo wtedy wiesz ile mniej więcej będziesz czekać. Wyniki badań personel otrzyma poza tobą, więc jeśli różnica pomiędzy informacją a czasem oczekiwania jest duża warto dopytać – bo może wyniki leżą i czekają. Na ogół – jeśli są złe raczej dowiesz się o tym szybciej. 5) Informacja – Musisz pytać. Niestety pytający jest niewygodny i rzadko doceniany. Częściej wywołuje reakcje na zasadzie „Hmm, interesuje się, wścibski jest, nie zna się a chce wiedzieć, po co mu to?” Musisz być przygotowany, że pytania nie zawsze są mile widziane. Niestety jeśli tak jest nie wróży to nic dobrego, ale pytać to twój obowiązek. Nie pytasz nie wiesz, nie wiesz, siedzisz i czekasz i coraz bardziej się denerwujesz się, a gdy się denerwujesz możesz przegapić coś naprawdę ważnego. 6) Lekarz. W szpitalu lekarz to “towar deficytowy”, a na SORze wszyscy go potrzebują, więc nie jest łatwo go spotkać i mieć go dla siebie. Przypomnij mu kim jesteś, z czym masz problem i pytaj jaki jest plan działania. Zapamiętaj co powie. Jeśli masz problem z pamięcią – nagrywaj ? Ps. znajomy lekarz w szpitalu to marzenie każdego pacjenta. Wtedy wszystko się zmienia. 7) Pielęgniarki i ratownicy medyczni – jest ich więcej, więc łatwiej o kontakt, lecz nie zawsze o informację. Po informacje o stanie zdrowia zostaniesz odesłany do lekarza, U nich interweniujesz gdy gdy poczujesz się źle. Nie czekaj że będzie lepiej, jeśli widzisz że coś cię niepokoi nie pozwól się dać zignorować! Pamiętaj trwa wojna. 8) Dokumentacja. SOR – to oddział szpitalny, masz z niego otrzymać dokumentację leczenia. W informacji – wypisie powinno się znaleźć wszystko co dotyczyło twojego leczenia na oddziale. Jeśli spadłbyś z łóżka – taki wpis też powinien się znaleźć. Jeśli coś poszło by nie tak, dokumentacja medyczna to twój jedyny dowód na to gdzie, kiedy, co i po co było dla ciebie zrobione. Dokumentację wypełnia personel, sprawdź czy w twoim odczuciu niczego nie brakuje. Drugiej szansy na uzupełnienie nie będzie. 9) SOR i co dalej? SOR – ocenia, ratuje, diagnozuje, obserwuje przekazuje dalej lub wypisuje. Nie ciesz się jeśli zostaniesz wypisany do domu. To wcale nie musi oznaczać, że jesteś zdrowy, (patrz pkt 1) – to może oznaczać tyle, że nie ma miejsca na oddziałach, a ty nie umrzesz w ciągu najbliższej doby… tego jednak w dokumentacji nie znajdziesz. 10) Teoria, czyli miej wszystko na piśmie. Najważniejsze to przeżyć. Życie masz jedno, a zdrowie doceniasz gdy je tracisz. Pamiętaj to nie twoja wina że szukasz ratunku, to twoje prawo. Jesteś człowiekiem i w szpitalu jak wszędzie obowiązują prawa człowieka. Jeśli ktoś jest w stosunku do ciebie opryskliwy, arogancki – nie trać czasu na dyskusje. On ci i tak raczej nie pomoże. Masz prawo poprosić o drugą diagnozę, jeśli odmówią żądaj odmowy na piśmie i wpisu do dokumentacji. Zbieraj informacje, pytaj o nazwiska, wiedz z kim masz do czynienia, nie poddawaj się. Czasem tak niewiele trzeba aby się uratować lub umrzeć. Epilog. Szpitale otrzymały finansowanie bez względu na jakość i ilość wykonanych zabiegów, co przy niewystarczającej wycenie spowodowało, że zupełnie przestało im zależeć na pacjencie. Tragedie które obserwujemy, to pokłosie tego pomysłu. Powstał system w którym Pacjent nie jest już potrzebny, a im bardziej kosztochłonny pacjent – tym bardziej niewygodny dla szpitala.
– Przyjaciele mnie zostawili i mój świat się zawalił. Pomyślałam dosłownie: zaje*** się. Szybko pojawił się u mnie sprecyzowany plan samobójczy – wspomina Michalina Tańska, psycholożka i rysowniczka, która relacjonowała na Instagramie swój pobyt na oddziale psychiatrycznym Michalina pisała swoim znajomym, że ma myśli samobójcze, ale ci nie reagowali. Dopiero jej terapeutka wyczuła, że coś jest nie tak. – Powiedziała, że muszę się jak najszybciej skontaktować z moim psychiatrą, a jeśli ja tego nie zrobię, to ona do niego zadzwoni – mówi Trafiła na oddział psychiatrycznym, gdzie spędziła dwa miesiące. Wspomina je bardzo dobrze. – Nie mam żadnych zastrzeżeń. Lekarze byli rewelacyjni, podchodzili do nas, jak do ludzi, z dużym poczuciem humoru – mówi Michalina zaznacza, jak ważne jest to, aby reagować w sytuacjach, gdy ktoś mówi nam o swoich myślach samobójczych. – Nie zrobimy tej osobie krzywdy, nie zaszkodzi jej konsultacja z psychiatrą. Krzywdą jest brak reakcji – wyjaśnia Więcej podobnych tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu Uwaga: w artykule podejmowany jest temat śmierci samobójczej. Jeśli masz myśli o odebraniu sobie życia, nie czekaj i poszukaj pomocy. Powiedz o tym zaufanej osobie, swojemu lekarzowi lub skorzystaj z jednej z darmowych infolinii pomocowych. Telefony podajemy pod artykułem. Nie jesteś sam. Marta Glanc, Onet: Diagnozę choroby dwubiegunowej (depresyjno-maniakalnej) usłyszałaś kilka lat temu. Teraz jednak po raz pierwszy trafiłaś do szpitala psychiatrycznego. Dlaczego? W ciągu zaledwie dwóch-trzech dni zostawiła mnie trójka moich najlepszych przyjaciół. Dla mnie relacje przyjacielskie są bardzo ważne i poczułam, że zawalił się mój świat. Dodatkowo w tym czasie nie radziłam sobie zbyt dobrze w pracy i relacjach romantycznych. Pomyślałam dosłownie: zaje*** się. Szybko pojawił się u mnie sprecyzowany plan samobójczy. Umówiłam ostatnie spotkania ze znajomymi, zamówiłam sukienkę na swój pogrzeb, dokładnie zaplanowałam, jak będzie wyglądał TEN dzień. Ale wcześniej miałam sesję z psychoterapeutką, na której oczywiście sama z siebie nic nie powiedziałam. Ona jednak wyczuła, że coś jest nie tak. Pod koniec spotkania spytała mnie, czy mam myśli samobójczej. Odpowiedziałam jej, że byłoby dobrze, gdyby to tylko były myśli. A ona? Powiedziała, że muszę się jak najszybciej skontaktować z moim psychiatrą i mu o tym powiedzieć. A jeśli ja tego nie zrobię, to ona do niego zadzwoni. Posłuchałam jej i jeszcze tego samego dnia miałam wizytę online. Wtedy stwierdziłam, że dam sobie jeszcze jedną szansę i opowiedziałam psychiatrze szczerze o moich zamiarach. Lekarz stwierdził, że nie jestem bezpieczna, pozostając bez opieki i skierował mnie na oddział psychiatryczny w szpitalu, gdzie pracuje. Czyli do Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Zatrzymajmy się tu na chwilę i wróćmy do sytuacji z twoimi byłymi już przyjaciółmi. "Nie tylko ty przeżywałaś depresję, ale uważam, że odpowiedzialność za swoje czyny trzeba brać zawsze". To cytat z jednej z twoich grafik. "Ty myślisz, że ja nigdy nie miałam epizodów depresyjnych? Doskonale wiem, jak to jest". Serio ktoś ci tak mówił, pisał, kiedy byłaś w kryzysie? Tak, to są akurat wiadomości, które dostałam. Przepisałam je słowo w słowo. Kiedy je dostawałam, to ja czułam się wina. Myślałam, że robię coś nie tak i zasługuję na takie reakcje. Ale kiedy zaczęłam je czytać w szpitalu psychiatrycznym, już na chłodno, zaczęło do mnie docierać, jak absurdalne było to, co oni do mnie pisali. Jak krzywdzące i mało empatyczne. Dlatego postanowiłam zrobić te rysunki. I odzywały się do mnie później osoby, które pisały mi, że przez nie czują się źle, bo one same tak komuś mówiły. Zobacz też: Bała się, że jak zamknie oczy, zobaczy go, jak wisi. To ona przecięła sznur Twoi byli przyjaciele wiedzieli, że masz myśli samobójcze? Tak. Otwarcie im o tym pisałam. Nie reagowali. Moja była przyjaciółka napisała mi, że w każdej chwili mogę do niej napisać, ale zupełnie się odcięła. Nie pytała sama z siebie, jak się czuję, a mi było ciężko przełamać barierę i prosić o pomoc osobę, która mnie zostawiła. Z drugiej strony jest to niezła asekuracja, bo niby dała mi możliwość uzyskania pomocy, ale ja "sama nie chciałam". Byli przyjaciele pytali mnie też w wiadomościach, na ile moje zachowanie można tłumaczyć chorobą. I na szczęście zareagowała twoja terapeutka, później psychiatra. Dzięki nim szybko trafiłaś do szpitala. Jak tam jechałam, to bardzo się bałam. To była moja pierwsza hospitalizacja w życiu. Okazało się jednak, że mam dużo szczęścia, bo nie trafiłam do takiego typowego publicznego szpitala psychiatrycznego. Na miejscu odebrał mnie mój psychiatra, później moja lekarka prowadząca oprowadziła mnie po oddziale. Bardzo ładny, czysty, wyglądał trochę jak uczelnia. Pokoje maksymalnie dwuosobowe, z prywatną łazienką. Naprawdę wysoki standard. Oczywiście początkowo tego tak nie widziałam, byłam odcięta emocjonalnie, ale od razu czułam się tam bezpiecznie. Nie zapomnę, jak w jadalni szły w moją stronę dwie dziewczyny ubrane od stóp do głów na czarno. Poruszały się bardzo wolno. Pomyślałam, że na pewno dostały tyle leków, że nie mają siły. "No i tak to teraz będzie". One stanęły naprzeciwko mnie i powiedziały: bonjour! (śmiech) Masakra! Później stały się jednymi z najbliższych mi osób na oddziale. "Cieszę się, że zostawiono mnie w szpitalu, bo na zewnątrz mogłabym zrobić coś głupiego" Trafiłaś do izolatki? Na cztery dni. Nie było tam gniazdek, nie mogłam mieć kabli, sznurówek, papierosów. Miałam za to swoją prywatną łazienkę, a w pokoju były kamery, byłam więc non stop monitorowana. Szybko się jednak do tego przyzwyczaiłam. Pierwsze dni głównie przespałam, chociaż nie dostałam żadnych nowych leków. A później z każdym dniem było lepiej. Zaczęłam poznawać nowych ludzi, spędzać z nimi czas. A psycholog, psychiatra? Często pacjenci szpitali psychiatrycznych żalą się na niedostateczną opiekę z ich strony. Na oddziale były spotkania indywidualne z terapeutą, ale ja już byłam w terapii i łączyłam się ze swoją terapeutką ze szpitala. Lekarze siedzą w gabinecie i można było podejść w każdej chwili, jeżeli była taka potrzeba. Moja lekarka prowadząca odwiedzała mnie dosyć często, kilka razy w tygodniu. Pytała, czy wszystko jest w porządku, sprawdzała, jak tam mój nastrój. A jakieś zajęcia? Mieliśmy zajęcia z relaksacji, prawie codziennie gimnastykę. Wiem, że normalnie są też zajęcia plastyczne, ale akurat wtedy się nie odbywały, bo prowadząca była na urlopie. Od 10 do mieliśmy tak zajęty czas, wcześniej odbywał się obchód. Za to w weekendy praktycznie nic się nie działo. Ale zawsze można było z kimś pograć w planszówkę, porobić coś na komputerze. Tak naprawdę praca terapeutyczna dzieje się także między pacjentami. Bo to rzeczywiście bardzo fajne spotkać ludzi, z którymi możesz porozmawiać o lekach, myślach samobójczych i dla nich nie jest to nic dziwnego. To chyba było dla ciebie dużo po tych doświadczeniach z byłymi przyjaciółmi. Znalazłam zrozumienie. Nikt mi nie mówił, że ma już dosyć tego, o czym mówię. Wszyscy mieliśmy podobne tematy i nie ocenialiśmy siebie nawzajem. Na oddziale była też funkcja starosty i wicestarosty. Pełniłam obie. O co w tym chodzi? Takie osoby zajmują się zbieraniem ludzi na zajęcia i posiłki, przygotowują raport z całego tygodnia, w którym można zgłaszać usterki techniczne w pokojach i inne życzenia oraz przeprowadzają ankiety wśród pacjentów. W jednej pacjenci odpowiadali na pytanie, co będą robić po wyjściu ze szpitala. Długo byłaś w szpitalu? Dwa miesiące. Jak to bywa u osób z chorobą dwubiegunową, reakcją na negatywne wydarzenia może być epizod maniakalny. Tak też było u mnie. Po tym, jak mój nastrój po dwóch tygodniach się ustabilizował i chciano mnie wypuścić do domu, zaczęła się mania, która później przeszła w hipomanię. Cieszę się, że wtedy zostawiono mnie w szpitalu, bo na zewnątrz mogłabym zrobić coś głupiego. Czytaj też: "Mam borderline. Nie jestem potworem". Ale tak widzą ich inni Pisałaś, że w szpitalu wszyscy byli dla ciebie kochani. To naprawdę rzadkość, większość relacji ze szpitali psychiatrycznych w Polsce brzmi jak koszmar. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Lekarze byli rewelacyjni, podchodzili do nas, jak do ludzi, z dużym poczuciem humoru. Pamiętam, jak zrobiłam sobie makijaż, każde oko pomalowałam inaczej, a lekarz skomentował to tak, że fajnie, bipolarnie. (śmiech) Co do personelu, to pielęgniarki były empatyczne i nigdy nie spotkało mnie nic złego z ich strony. Ludzie pisali do ciebie, że to dziwne, bo oni zupełnie inaczej wspominają pobyt w szpitalu psychiatrycznym? Oczywiście i to często. Pisali, że było okropne jedzenie, gorsze warunki. Zdaję sobie sprawę, że trafiłam na wyjątkowy oddział. Maksymalna liczba osób na nim to 20, wspominałam też już o dwuosobowych pokojach, które zapewniały duży komfort. Nie wyobrażam sobie hospitalizacji w wieloosobowych pokojach. Jedzenie też było smaczne i mogłam wybrać dietę wegetariańską. Naprawdę nie mam na co narzekać. Swój pobyt relacjonowałaś na Instagramie. Pokazywałaś, jak wygląda oddział, prezentowałaś swoją super piżamę w wiśnie. Widziałam, że zainteresowanie ze strony obserwujących cię osób było duże. Dostałam od ludzi ogromną dawkę miłości. Początkowo bałam się nawet otworzyć Instagrama. Zawsze, gdy jestem w epizodzie depresyjnym, wycofuję się, dezaktywuję media społecznościowe. Odzywam się maksymalnie do kilku osób, o ile w ogóle do kogoś. W tym wypadku było jednak inaczej, chciałam zrobić coś dobrego. Na informację, że jestem w szpitalu, dostałam gdzieś z 200 wiadomości. Wszystkie wspierające. Byli przyjaciele też się odezwali? Nie. Za to miałam ogromne wsparcie ze strony rodziny. W pracy też wszyscy rozumieją, robię w końcu doktorat z psychologii. A każda ta wiadomość, nawet od osób zupełnie mi obcych, miała dla mnie ogromne znaczenie "Wszystko jest lepsze niż odebranie sobie życia w domu" Jeśli teraz miałabyś trafić znowu do szpitala, ale bez pewności, że będzie to taki super oddział, to zdecydowałabyś się na to? Kiedy jechałam do szpitala, to nie wiedziałam, jak to będzie wyglądało. I szczerze było mi wtedy wszystko jedno, po prostu chciałam się czuć bezpiecznie, żeby ktoś mnie pilnował, abym nic sobie nie zrobiła. Na moim oddziale były osoby, które przeszły hospitalizacje w innych szpitalach. To prawda, że nie trafili wcześniej na tak luksusowy oddział, jak ten nasz, ale raczej nie mieli negatywnych wspomnień. Z każdego z tych pobytów wyciągnęli dla siebie coś dobrego, chociażby nowe wspierające znajomości. Gdyby ktoś z twoich znajomych chciałby ci pomóc, to pozwoliłabyś im na to? Nie wiem. Kiedyś jedna koleżanka napisała mi, że zadzwoni na policję, jeśli nadal będę pisała o tym, że chcę się zabić. Wtedy trochę się wycofałam, ale miałam myśli głównie o tym, że popsuje mi moje plany. Więc co robić w takiej sytuacji? Po prostu działać, bez informowania tej osoby? Wiem, że bardzo wielu ludzi nie wie, jak zareagować. Moim zdaniem, jak ktoś ci pisze, że chce się zabić lub ma myśli samobójcze, trzeba tę osobę zaprowadzić na pogotowie, a jeśli sytuacja jest naprawdę kryzysowa to zadzwonić na policję, pogotowie lub skontaktować się z bliskim tej osoby. Nie zrobimy tej osobie krzywdy, nie zaszkodzi jej konsultacja z psychiatrą. Krzywdą jest brak reakcji. Jeśli zmagasz się z myślami samobójczymi, możesz skorzystać z darmowych infolinii: ⦁ Antydepresyjny Telefon Zaufania (od poniedziałku do piątku w godz. 15-20) - 22 484 88 01, ⦁ Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym, codziennie od godz. 14 do 22 - 116 123, ⦁ Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, czynny codziennie przez całą dobę - 116 111, ⦁ Zawsze możesz po prostu zadzwonić pod nr alarmowy 112 i zgłosić zagrożenie życia swojego lub osoby, o której wiesz, że planuje samobójstwo. Chcesz podzielić się swoją historią? Napisz: @
W razie pogorszenia stanu zdrowia pacjent powinien szybko trafić do szpitala. Nie należy opóźniać kierowania pacjenta do leczenia szpitalnego. - stwierdzili eksperci. Kiedy do szpitala? Zalecili, aby kierować do szpitala pacjenta w razie duszności występującej w spoczynku i utrudniającej mówienie, częstości oddechów powyżej 30 na minutę, w przypadku sinicy lub hipoksemii – saturacji krwi tętniczej tlenem zmierzonej pulsoksymetrem poniżej 94 proc., a w przypadku chorych z przewlekłą niewydolnością oddechową, np. POChP, zwłóknienie płuc – poniżej 88 proc. Dodali też, że hipoksemia jest wskazaniem do hospitalizacji niezależnie od subiektywnego uczucia duszności. Do szpitala należy też skierować pacjenta z gorączką powyżej 39 st. Celsjusza, szczególnie utrzymującą się przez ponad dobę i powodującą bardzo znaczne osłabienie pacjenta w wieku średnim lub podeszłym, a także w razie kaszlu utrudniającego swobodne oddychanie i mówienie, bólu w klatce piersiowej, spadku ciśnienia tętniczego krwi poniżej 90/60 mmHg (jeśli chory zazwyczaj ma wyższe) oraz zmian świadomości i zachowania – trudność w obudzeniu chorego, niepokojąca zmiana zachowania i sposobu mówienia, utrudniony lub niemożliwy kontakt z chorym, utrata przytomności. Czym NIE LECZYĆ koronawirusa? Konsultanci krajowi z medycyny rodzinnej, chorób zakaźnych oraz anestezjologii i intensywnej terapii we współpracy z Radą Medyczną przy premierze nie zalecają stosowania pewnych leków, deksametazonu, bo u osób „niewymagających tlenoterapii ani mechanicznej wentylacji płuc stosowanie glikokortykosteroidów zwiększa ryzyko zgonu”. Specjaliści nie zalecają również podawania glikokortykosteroidów wziewnych w leczeniu COVID-19 ze względu na brak danych o ich skuteczności, jak również leków o działaniu przeciwwirusowym, charakteryzujących się wątpliwą skutecznością lub o dowiedzionej nieskuteczności, w tym: amantadyny, chlorochiny, hydrochlorochiny, lopinawiru z rytonawirem czy azytromycyny. Dodatkowo nie zalecają też włączania leków przeciwpłytkowych ani przeciwzakrzepowych, o ile nie pojawią się wskazania inne niż zakażenie koronawirusem, i stosowania innych leków, w tym inhibitorów ACE i statyn. Wskazali również na to, że „mimo wstępnych doniesień o ewentualnej szkodliwości stosowania ibuprofenu kolejne badania kliniczne na dużych populacjach chorych na COVID-19 nie wykazały takiej zależności. Dlatego brak jest danych uzasadniających wybór poszczególnych leków z tej grupy”. Natomiast stosowanie antybiotyków jest uzasadnione wyłącznie u osób z przewlekłymi chorobami zapalnymi z zakażeniem (np. z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc), poddawanych immunosupresji lub z niedoborami odporności z innych przyczyn oraz w razie przewlekającej się infekcji dolnych dróg oddechowych powyżej 14 dni z cechami zakażenia bakteryjnego, np. pojawienie się ropnej plwociny. Witaminy w walce z COVID-19? Jeśli chodzi o stosowanie pewnych witamin i suplementów diety, eksperci podkreślili też, że nie ma wiarygodnych danych o wpływie np. stosowania witaminy D na ryzyko zakażenia i przebieg COVID-19. Ze względu na powszechny niedobór witaminy D w populacji – szczególnie w okresie jesiennym i zimowym – oraz niewielkie ryzyko powikłań zaleca się stosowanie suplementacyjnej dawki wit. D do 2000 IU dziennie u dorosłych (do 4000 IU u osób powyżej 75. roku życia), zgodnie z zaleceniami suplementacji tej witaminy w populacji polskiej. - wyjaśniają eksperci. Wskazali też, że zalecenie Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wskazują na ryzyko cięższego przebiegu choroby u pacjentów z niedoborami witaminy D, przy jednoczesnym małym ryzyku związanym ze stosowaniem tego preparatu. Zaznaczyli jednak, że brak istotnego wpływu podawania witaminy D na przebieg ostrych infekcji dróg oddechowych. Podobnie sytuacja wygląda ze skutecznością witaminy C i cynku. Objawy, które powinny niepokoić Zauważyli, że konieczność stosowania tlenoterapii w leczeniu COVID-19 stanowi bezwzględne wskazanie do hospitalizacji. Pacjent z chorobą COVID-19, u którego pojawia się niewydolność oddechowa wymagająca stosowania tlenoterapii, wymaga niezwłocznego leczenia w warunkach szpitalnych. Tlenoterapia domowa jest powszechnie stosowana w leczeniu pacjentów z przewlekłą niewydolnością oddechową, lecz nie może być stosowana w leczeniu ostrej niewydolności oddechowej. Pojawienie się ostrej niewydolności oddechowej świadczy o postępie choroby i groźbie bardzo szybkiego pogorszenia, mogącego prowadzić do bezpośredniego zagrożenia życia. Dodatkowo zastosowanie tlenoterapii w domu może spowodować opóźnienie w dotarciu pacjenta do szpitala, przez co pacjent traci szansę na otrzymanie leczenia wymagającego zastosowania w pierwszych dobach choroby COVID-19 o ciężkim przebiegu (5-8 dni od wystąpienia objawów)" - ostrzegają eksperci. Z drugiej strony zalecili kontynuację stałego leczenia chorób przewlekłych, w tym: glikokortykosteroidami – także wziewnymi – ze wskazań innych niż COVID-19, niesteroidowymi lekami przeciwzapalnymi, lekami przeciwnadciśnieniowymi (w tym inhibitory ACE), statynami, lekami przeciwpłytkowymi i przeciwzakrzepowymi. Nie wykazano zwiększenia ryzyka zgonu związanego z leczeniem częstych chorób przewlekłych. - zaznaczyli. Ogólne zalecenia dla chorych Eksperci nie widzą też przeciwskazań do stosowanie leków przeciwgorączkowych w przypadku gorączki powyżej 38,5 st. C. Wskazali, że najskuteczniejsze są niesteroidowe leki przeciwzapalne lub paracetamol. Podali również, że w razie nasilonego kaszlu (utrudniającego mówienie i sen) wskazane są leki przeciwkaszlowe. W ciężkich przypadkach można rozważyć stosowanie preparatów z zawartością kodeiny. Zwrócili też uwagę na to, by przyjmować płyny – nie mniej niż 2 litry na dobę. W przypadku chorych z przewlekłą niewydolnością serca i przewlekłą niewydolnością nerek wskazana jest samokontrola diurezy, nasilenia obrzęków oraz codzienny pomiar masy ciała. - przypomnieli konsultanci krajowi z medycyny rodzinnej, chorób zakaźnych oraz anestezjologii i intensywnej terapii we współpracy z Radą Medyczną przy premierze. Ponadto u chorych na COVID-19 powyżej 65 lat oraz wszystkich leczonych z powodu nadciśnienia tętniczego i niewydolności serca powinno się mierzyć ciśnienie tętnicze, a u wszystkich pacjentów z dusznością spoczynkową, a szczególnie u osób w wieku powyżej 60 lat monitorować saturację krwi tętniczej tlenem za pomocą pulsoksymetru. Źródło: PAP